„Aladyn” (recenzja filmu)
Miła niespodzianka dla fanów klasyka
Disney pozostaje niezawodny. Po tegorocznych adaptacjach „Mary Poppins”, „Dumbo” i nadchodzącym „Królu Lwie”, do kin zawitał „Aladyn”. Choć trzeba przyznać, że zwiastuny nie spotkały się z wielkim entuzjazmem od widzów, to film okazał się zupełnie inny niż jego zapowiedzi. Reżyserem tej bajkowej historii jest Guy Ritchie, który wyśmienicie spisał się w tej roli. Pościgi po arabskich uliczkach, niesamowita praca kamery i świetne tempo akcji. Wszystko na miarę kina pana Ritchie’go, którego jestem wielką miłośniczką.
Na wyróżnienie zasługuje również cudowna muzyka, z której filmy Disney’a są znane. Remake znanego każdemu „A Whole New World” zachwyca wokalami i wykonaniem, a „Friend Like Me” czaruje efektami i choreografią.
Kostiumy są piękne. Scenografia jest barwna i świetnie oddaje klimat animowanego klasyka. Sprawia, że Agrabah staje się żywym miasteczkiem, a w pewnym momencie przestajemy porównywać film do jego pierwowzoru i oddajemy się magii.
Jeśli chodzi o aktorstwo, to Mena Massoud wcielający się w główną rolę naszego męskiego bohatera, był poprawny i godny do zaakceptowania. Zarówno jak i Marwan Kenzari, jako Dżafar. Na tle innych postaci, wypadli niestety przęcietnie.
W pierwszej kolejności – Will Smith grający Dżina, był niezwykle miłym zaskoczeniem. Wielu fanów klasyka, nawet przed premierą krtytkowały już twórców za dobranie Smith’a do roli. Jednakże, obawy były niepotrzebne. Aktor cudownie wciela się w postać. Nie próbuje naśladować Robina Williamsa i tworzy swoją własną wersje Dżina, która jest czarująca, charyzmatyczna i zabawna.
Kobiecą postacią przyćmiewającą w tym filmie Aladyna i naszego antagonistę Dżafara, jest za to Dżasmina – grana przez Naomi Scott. Silna, niezależna i kochająca ojca księżniczka, z ambicjami do zostania sułtanem. Nowa piosenka „Speechless” idelanie oddaje charakter tej postaci. Przeciwnicy ruchu feministycznego mogą jej nie polubić, jednak młodsze dziewczynki oglądające ten film mają świetny wzór do naśladowania.
Ogółem, film jest warty obejrzenia. Bajkowy nastrój pozostanie z wami na długo po wyjściu z kina, a muzykę będziecie nucić przez wiele tygodni. Powiedziałabym, że „Aladyn” zdecydowanie przerósł moje oczekiwania i mogę mieć tylko nadzieje, że „Król Lew” i inne nadchodzące adaptacje spotkają się z mojej strony, z podobnym odczuciem.